środa, 13 stycznia 2021

Henryk Linde - humanista wśród ludów dzikiej Afryki

W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza zwykle nie cieszy się wielkim entuzjazmem współczesnej młodzieży. Anachroniczna, nudna, obszerna, zbyt przewidywalna - lista zarzutów mnoży się wraz z każdym kolejnym szkolnym rocznikiem. I pewnie można by wpasować się w owe oskarżenia, uderzając zarazem w szkolny kanon. Ale chyba nie w tym rzecz. Rzecz w tym, aby wydobyć z powieści Sienkiewicza coś więcej, aniżeli wątek przygodowy, czy uczucie Stasia i Nel. 



Przy omawianiu W pustyni i w puszczy lubię zatrzymać się przy postaci Henryka Linde - szwajcarskiego geografa, który zgłębiał nieodkryte lądy tajemniczej Afryki. Uczniowie zwykle kojarzą tego bohatera i wiedzą doskonale, iż Linde podarował Stasiowi chininę, tym samym ratując życie Nel. 

Warto jednak zobaczyć w tej postaci strażnika najważniejszych ludzkich wartości. Ostatnia rozmowa Stasia z geografem stanowi swego rodzaju pośmiertny testament, w którym wybrzmiewa wielka troska o człowieka. 


Linde zgodził się na pomoc w opatrunkach, ale nie zgodził się na przewiezienie.

— Ja wiem — mówił wskazując na swoich Murzynów — że ci ludzie muszą pomrzeć, ale póki nie pomrą, nie mogę ich skazać na rozszarpanie żywcem przez hieny, które nocami ogień tylko trzyma w oddaleniu.

I począł powtarzać gorączkowo:

— Nie mogę, nie mogę, nie mogę!

Lecz uspokoił się zaraz i mówił dalej jakimś dziwnie wzruszonym głosem:

— Przyjdź tu jutro rano… Ja mam do ciebie prośbę, którą jeśli spełnisz, to może Bóg wyprowadzi was z tych afrykańskich czeluści, a mnie da śmierć lekką. Chciałem tę prośbę odłożyć do jutra, ale ponieważ jutro mogę już być nieprzytomny, więc wypowiem ją dziś,
weź wody w jakie naczynie, zatrzymaj się przed każdym z tych śpiących biedaków, pryśnij na niego wodą i powiedz te słowa: „Ja ciebie chrzczę — w imię Ojca, i Syna, i Ducha!…”

Tu wzruszenie zatamowało mu głos i umilkł.

— Wyrzucam sobie — mówił po chwili — żem się nie żegnał tak z tymi, którzy umierali na ospę, i z tymi, którzy posnęli poprzednio. Lecz teraz śmierć stoi nade mną… i chciałbym… choć z tą resztą mojej karawany pójść razem w tę ostatnią wielką podróż…

To rzekłszy wskazał ręką na rozpromienione niebo — i dwie łzy spłynęły mu z wolna po policzkach.

Staś płakał jak bóbr.


Linde nie chce opuszczać tubylców, których traktuje, jak swoich braci. Odczuwa wielką odpowiedzialność za Afrykańczyków, troszczy się o ich godną śmierć. Sam doskonale zdaje sobie sprawę z własnego położenia. Wie, że umiera. Pragnie jednak umrzeć wraz ze swoimi przyjaciółmi. Z ludźmi, którzy dla większości Europejczyków byli w tamtym czasie wyłącznie tanią siłą roboczą. Warto wspomnieć przy tej scenie o procesie kolonizacji. Linde nie tylko nie reprezentuje postawy typowego zdobywcy, jest otwarty na dialog, szanuje afrykańskich współtowarzyszy. Członkowie jego karawany zapadli w śpiączkę, Linde odrzuca propozycję Stasia, gdyż broni prawa "śpiących biedaków" do godnego odejścia z tego świata. Chłopiec zdaje się rozumieć motywację Szwajcara, toteż nie naciska na zmianę decyzji, wzrusza się dogłębnie tak szlachetną postawą. 

Wybór Henryka Linde jest nie tylko oznaką jego człowieczeństwa, jest odpowiedzią na człowieczeństwo Afrykańczyków. Warto, aby taka postawa stanowiła ważną życiową lekcję dla naszych uczniów ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz